Główna Heroes Fabuła Spis

t

Black Fog
Wieczność bywa nużąca... Blada skóra doprowadza do obłędu... Ciągła ciemność jest już pase... Smak krwi stracił na jakości... Kły zaczynają się tępić... Ile jest wampiryzmu w tych dzisiejszych wampirach?
Layout by TYLER

piątek, 13 czerwca 2014

One~ "Życie po śmierci"
|
*~Rok później ~*

    Rozwścieczona, rzuciłam album ze zdjęciami tak "mocno", że zrobił on zauważalną dziurę w purpurowej ścianie. Skuliłam się w kłębek i jęknęłam głośno. Właśnie tak wyglądał mój cały, pierwszy rok w nowym wcieleniu. Nie mogłam zaakceptować tego, kim się stałam.
    Może niektórzy uznaliby nadnaturalną siłę, szybkość, słuch, węch i wzrok za coś fajnego. Jednak ja miałam zupełnie inną opinię na ten temat. Miewałam coraz częstsze migreny, widziałam rzeczy, których nie chciałam widzieć i czułam zapachy, które na pewno nie należały do przyjemnych. Moje ciało było szybsze, niż mój mózg i niezwykle irytowała mnie ta bezwładność. Jedynym plusem była nieśmiertelność. Nie starzałam się. Miałam zagwarantowaną skórę bez zmarszczek i nie musiałam zawracać sobie głowy smarowaniem się tuzinami różnych kremów, by tylko zachować młody wygląd. Niestety, musiałam zapłacić za to bardzo wysoką cenę, a mianowicie - życie. Każdy, kto staje się wampirem, musi wpierw umrzeć. Moje serce przestało bić. Jednakże, przecząc wszelkim prawom fizyki i zawstydzając wszystkie teorie najsławniejszych doktorów, ja wciąż oddychałam, chodziłam, mówiłam... Byłam czymś, na wzór zombie... Na samą myśl o tym, przechodził mnie nieprzyjemny dreszcz po plecach.
    Aczkolwiek, najgorsza była cholernie blada skóra, która doprowadzała mnie do obłędu. Jeszcze rok temu wyglądałam jak pomarańcza, opalona od stóp do głów. A teraz, byłam bielsza od ściany. Próbowałam już wszystkiego, by nieco zbrązowieć. Nakładałam na siebie metrowe warstwy samoopalacza, który nie nadawał mojej skórze żadnego odcienia. Jadłam kilogramy marchewek dziennie - i nic. Przyjmowałam doustnie i nawet smarowałam się beta-karotenem, co także okazało się nieskuteczne. W końcu zrozumiałam, że czas pogodzić się z porcelanową cerą... do czasu, aż nie wymyśle jakiegoś efektywniejszego sposobu na zbrązowienie.
     Kolejną rzeczą, która totalnie niszczyła moje i tak już doszczętnie zniszczone życie, były kły. Przez pierwsze trzy miesiące czułam niewyobrażalny ból, gdy moje wampirze zęby się wysuwały. Czułam, jakby coś rozrywało moje dziąsła. Z czasem było coraz lepiej, bolało coraz mniej... Jednak wciąż odczuwam dyskomfort, za każdym razem, gdy muszę skorzystać ze swoich kłów. Aczkolwiek, nadal, nawet w najmniejszym stopniu nie mogłam zapanować nad momentem, kiedy one pojawiają się. Ku mojej udręce, wychodzą na światło dzienne niemalże zawsze, gdy jestem w towarzystwie ludzi. Właśnie przez to odizolowałam się od otaczającego mnie świata na tyle poważnie, że opuszczam swoje cztery ściany raz na tydzień, a wyjątki robię tylko odświętnie. Najchętniej nie wychodziłabym w ogóle. Spędziłabym te nieskończoność lat w swoim mieszkaniu, z rozkoszą wcinając rabarbar.
     Niestety, przeszkadza mi w tym kolejna wada wampirzego życia, a mianowicie - żądza krwi. Oczywiście, nie wygląda to tak, jak na filmach. Nie wpadam w obłęd, jedynie słysząc przepływającą krew w ludzkich ciałach. Nie zamieniam się w jakiegoś potwora, który rozszarpuje wszystko, co stanie mu na drodze. Po prostu, raz na tydzień, muszę spożyć przynajmniej pół litra świeżej krwi. Słyszałam, że na każdego wampira brak optymalnej dawki działa inaczej. Objawy mogą być naprawdę przeróżne. Poczynając od tych naprawdę zabawnych i błahych, a kończąc na poważnych i przerażających. Jest to kwestia indywidualna. Ja osobiście dostaję okropnej, swędzącej wysypki na brzuchu i odczuwam irytujące pieczenie w przełyku. Na dłuższą metę nie da się wytrzymać z takimi objawami, więc chcąc, nie chcąc, muszę od czasu do czasu popijać ludzką krew.
    Nagle, w pomieszczeniu rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości, który wyrwał mnie z moich depresyjnych rozmyślań. Rozciągnąwszy się, chwyciłam telefon leżący na zagraconym tonami komedii romantycznych stoliku. Podgryzając delikatnie górną wargę, kliknęłam na nieprzeczytanego esemesa. "Dzisiejszej nocy, o godzinie 24, w posiadłości Szanownego Hrabiego Kim Kang Chiego odbędzie się przyjęcie".  Tego typu wiadomości dostaję przynajmniej trzy razy na miesiąc. Naprawdę nie wiem, skąd oni mają mój numer lub kto mi to wysyła. Podejrzewam, że gdzieś tam istnieje jakieś wampirze biuro, które po zarejestrowaniu nowego wampira, wysyła mu te uciążliwe esemesy. Doskonale pamiętam, jak rok temu otrzymałam wiadomość o treści - "Witamy w wampirzym świecie".
   Od niechcenia jeszcze raz przejechałam wzrokiem po treści otrzymanego esemesa. Nigdy nie zjawiałam się na tego typu przyjęciach. No dobra, raz się zdarzyło. Jednak powolna, nostalgiczna, klasyczna muzyka, krwisty ponch i setki gburowatych wampirów, nie sprawiły, że chciałabym to powtórzyć ponownie. Jednak w tym wypadku, zaintrygowało mnie imię organizatora imprezy. Kim Kang Chi... Mogłabym przysiąc, że gdzieś już o nim słyszałam... Zastygłam w totalnej ciszy, starając się przypomnieć, kto to taki. Nie często zdarzało się, że kojarzyłam jakiegoś wampira. Musiał być bardzo sławny lub bardzo zalazł mi za skórę. Akurat ten wampir spełniał oba wymogi. Właśnie ten domniemany "hrabia" zmienił mnie rok temu w przeklętego krwiopijce. Nie miałabym mu za złe, gdyby po prostu napił się mojej krwi i zostawił mnie w świętym, ludzkim spokoju. Jednak nie rozumiałam dlaczego wypił ze mnie prawie całą życiodajną ciecz. To w ten sposób człowiek przemienia się w wampira. Dzieje się tak, gdy ubędzie z niego ponad trzy czwarte krwi, a do organizmu dostanie się specjalna wampirza krew, która wydziela się po "przedawkowaniu" życiodajnego płynu.
    Miałam już serdecznie dość życia w ukryciu, rozgoryczeniu i ciągłej depresji. Miałam zamiar nawtykać temu idiotycznemu gburowi wszystko, co o nim myślę. Przez okrągły rok starałam się wymyślić sposób, w jaki się na nim zemszczę. A tutaj, zupełnie nieoczekiwanie trafiła mi się tak świetna okazja, którą aż nie sposób nie wykorzystać. Zerknęłam na złoty zegarek zdobiący mój szczupły nadgarstek. Okropnie ubolewałam nad faktem, że od roku nie mogę nosić srebrnych akcesoriów. Z niewiadomych przyczyn, strasznie ranią one moją skórę, pozostawiając na niej bolesne ślady. Była punkt dwudziesta druga. Niestety przemiana w wampira nie wpłynęła w żaden sposób na działanie moje mózgu, więc żadnego, dobrego planu w tak krótkim czasie nie mogłam wymyślić. Postanowiłam od razu zabrać się za przygotowania do wyjścia, które zwykle zajmują mi o wiele więcej niż dwie godziny.
    Otworzywszy przestronną, białą szafę, moim oczom ukazały się dziesiątki pięknie wyprasowanych, powieszonych na wieszakach sukienek. Począwszy od tych letnich, a kończąc na tych eleganckich, godnych poklasku. Wybrałam sięgającą aż do ziemi, różową, brokatową suknię z gorsetem u góry. Szybko się w nią przebrałam, zrzucając na podłogę brudną piżamę, którą nosiłam przez ostatnie kilka dni. Następnie, schyliłam się, zerkając do szafki z butami. Zdecydowałam się na proste, białe pantofle, które potem zwinnie wsunęłam na nogę. Zdecydowałam się na mocny makijaż, podkreślający moje niebieskie oczy. Największym problemem okazały się włosy, które za nic nie chciały w miarę znośnie wyglądać. Przypominały jedno, wielkie siano. Aczkolwiek, za życia, nauczyłam sobie z tym radzić. Potraktowałam moje włoski toną "suchej" odżywki i zręcznie spięłam je w kok, zostawiając tylko przednie kosmyki. Po kilkukrotnym przeglądnięciu się w lustrze, zabrałam się za pakowanie torebki. Kolejno: klucze, komórka, guma do żucia na ukojenie moich przyszłych, zapewne skołatanych nerwów, scyzoryk, sprej czosnkowy, nóż z czystego srebra. To miało być moje pierwsze spotkanie, z jakkolwiek dziwnie to zabrzmi - z mym stwórcą. Musiałam być przygotowana na każdą okoliczność. Pójście tam na pewno nie było bezpieczne, ale ja i tak nie miałam już nic do stracenia. W końcu co jest ważniejsze, od życia?
   
                                                                    ~~**~~

   Po piętnastu minutach jazdy okropnie cuchnącą, przestarzałą taksówką z wyjątkowo nieuprzejmym kierowcą, dotarłam na miejsce. Przez długi moment jedynie stałam i wpatrywałam się w olbrzymią posiadłość, którą z czystym sumieniem mogłabym nazwać pałacem. Ten "zamek" znajdował się na szczycie potężnego wzgórza. Ze względu na późną porę, jak i również wszechobecną, gęstą mgłę, przerażał, jednocześnie zapierając dech w piersiach. Nieco przypominał słynny Hohenwerfen w Salzburgu, jednak był odrobinę mniejszy i śnieżnobiały. Całość otaczał wysoki, kamienny mur. Wejście było tylko jedno. Trudno było je odróżnić od pozostałej części ogrodzenia. Dotknęłam lekko odstającej od reszty, granitowej klamki, co natychmiast sprawiło, że drzwi się otworzyły. Nie rozumiałam tej nowoczesnej technologii wampirzego świata. Pewnym krokiem weszłam na teren posiadłości i powoli, ostrożnie skierowałam się do środka budynku, gdzie prawdopodobnie znajdował się gospodarz. Szłam z wysoko podniesioną głową, mimo, że  moje myśli znajdowały się daleko stąd. Zastanawiałam się, co powinnam zrobić, gdy go spotkam, czy on mnie rozpozna, jak zareaguje...
    Zaabsorbowana własnymi rozmyśleniami, niespodziewanie wpadłam na kogoś. Do moich nozdrzy dostał się przecudowny, różano-wiśniowy zapach. Szybko cofnęłam się o krok, pod nosem wymamrotawszy ciche "przepraszam". Miałam już zamiar ruszyć dalej, jednak powstrzymała mnie przed tym czyjaś dłoń, która szczelnie owinęła mój nadgarstek, wbijając pudrowo-różowe, długie paznokcie prosto w mą skórę. Odruchowo skrzywiłam się, chociaż rzecz jasna nie czułam żadnego bólu. Oburzona, podniosłam wzrok. Moim oczom ukazała się drobna, aczkolwiek, o dobre pięć centymetrów wyższa ode mnie Azjatka. Muszę przyznać, że wyglądała obłędnie. Miała na sobie lazurową, syrenią suknię, którą chętnie włożyłabym na siebie.
- Świeża? - spytała zdzirowatym tonem.
Zmarszczyłam brwi, nie mając zielonego pojęcia, o czym ona mówi.
- A co? Mam być "po terminie"? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Dziewczyna w końcu puściła mój nadgarstek, zostawiając na nim kolejne ślady swoich szponów. Ponownie cofnęłam się, chcąc jak najbardziej zwiększyć dzielącą nas odległość. Już mnie podrapała, kolejnym krokiem może być siarczysty policzek. Musiałam uważać...
- Nie żartuj sobie, smarkulo - warknęła, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Wypraszam sobie... Wydaje mi się, że jesteśmy w podobnym wieku, więc nie masz prawa mnie tak nazywać - odparłam, czując coraz większe poirytowanie.
Właśnie w tym momencie w pałacu rozległ się głęboki, męski głos, który prawdopodobnie należał do organizatora przyjęcia:
- Dziękuję wszystkim za przybycie. Jak wiecie, dzisiaj jest bardzo ważny dzień zarówno dla mnie, jak i dla reszty wampirów. Obchodzimy dwutysiąclecie mojego panowania w Stanach Zjednoczonych. Mam nadzieję, że żyje wam się dobrze w wampirzym świecie, nad którym sprawuję pieczę. Bawcie się dobrze!
    Po wysłuchaniu tego przemówienia, stanęłam jak wryta. "Panowania w Stanach Zjednoczonych"? Ten parszywy gnój, mój domniemany "stwórca", jest kimś na wzór wampirzego prezydenta USA?
- Jestem co najmniej tysiąc lat starsza od ciebie - mruknęła upierdliwa Azjatka, po czym zniknęła w tłumie.
Ja wciąż stałam nieruchomo, próbując przyswoić nowo nabyte informacje. Chwiejnym, już nie tak dystyngowanym krokiem, ruszyłam naprzód, wgłąb budynku. Kelnerka wręczyła mi jakiś napój w zachęcająco wyglądającym kieliszku. Trzymając go w dłoni, przecisnęłam się przez grupkę rozmawiających o polityce wampirów, a następnie skierowała się wąskim korytarzem w mniej zaludnioną część budynku. Musiałam przeanalizować wszystko jeszcze raz. W spokoju i ciszy. Niestety, wszędzie kręciły się wampiry, a wszystkie pomieszczenia wypełniała nudna, klasyczna muzyka, grana zapewne przez prawdziwych muzyków. W takich warunkach, mogłam jedynie oczekiwać mniej hałaśliwego miejsca.
   Przyłożyłam kieliszek do ust i upiłam z niego porządny łyk. Omalże się nie zakrztusiłam, gdy ciecz zawitała w moim przełyku.
- Zimna krew? Cholerne okropieństwo... - powiedziałam zdecydowanie zbyt głośno, odkładając napój na pierwszą lepszą szafkę.
- Wolałabyś napić się mojej? - Zza pleców dobiegł mnie czyjś głos.
Przewróciłam oczami, prychając z rozbawieniem.
- Chcesz mi powiedzieć, że twoja krew jest cieplejsza? - spytałam sarkastycznie.
Oczywistym było, że wampirza krew jest lodowata, jak u martwego człowieka. Odwróciłam się w stronę nieznajomego, który złożył mi tą przekomiczną propozycję. Spodziewałam się niespodziewanego. Ale nie tego. 

12 komentarzy :

  1. Hejka!

    Naprawdę świetny rozdział. W porównaniu do mnie, Ty nie masz żadnych problemów z przecinkami, co z zdumieniem miałam okazje zauważyć w tym rozdziale. Szczęściara! Oddaj trochę tej wiedzy! xD No, więc nasza kochana główna bohaterka jest od trzech miesięcy wampajerem. A jednak! :) W każdym razie, dalej się nie pogodziła z tym, kim się stała. Ja w sumie jej się nie dziwie, gdybym ja z dnia na dzień umarła, a potem obudziła się z kłami, to raczej też nie skakałabym ze szczęścia. Jedna z rzeczy, które w głównej bohaterce podobają mi się, to jej nieprosta osobowość. Teraz spieszę z wytłumaczeniem. Nie jest sobie taką Mary Sue; idealną i wspaniałą, ale jej myślenie i nawet narracja jest sarkastyczna i czasami bezczelna, co niesamowicie potrafi koloryzować cały tekst :D No, a co do tych wampajerowych SMSów, to naprawdę zaczęłam się śmiać po przeczytaniu tego. No, i teraz ostatnie pytanie. Czego się nie spodziewała?

    Nie mogę się doczekać, co będzie dalej! :D

    Ściskam,
    ~ Carmen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. ^^
      Ale kochanie, ona jest od roku wampirem, a nie od trzech miesięcy (swoją drogą, nie wiem skąd to wytrzasnęłaś hahaha). :D

      Usuń
    2. Pisałam bardzo zmęczona (jak dla mnie pora już późna), a chciałam napisać od razu komentarz, bo później nigdy bym się za to nie zabrała. Haha, tak, teraz dopiero to zauważyłam, musiałam chyba myśleć o czymś innym niż pisałam :)

      Usuń
  2. Przeczytałam całe i cholera wiesz że mi się spodobało? Poważnie :D Tylko denerwuje mnie to że ona może sobie jeść warzywka zamiast popijać krew ze świeżego trupa ;/ Przypominało mi to (aż za bardzo) książkę Niektóre dziewczyny gryzą gdzie wampirzyca normalnie spożywała ludzkie jedzenie i od czasu do czasu spożywała ludzką krew. U mnie wampiry przez cały czas muszą żywić się krwią, ale jest problem że wszystkie wampiry (a zwłaszcza młode takie jak Nicole) nie tolerują zwierzęcej krwi. ja naprawdę nie wiem dlaczego to wymyśliłam i po co, ale musiałam coś wymyślić. W końcu picie zwierzęcej krwi bez żadnych skutków ubocznych... i wydumałam takie głupoty :D Oczywiście z czasem przyzwyczajają się i potem mogą ją spożywać bez przeszkód (podobnie jest z krwią z torebki) Krew instant ... ja to chyba mam jakąś fazę. Nie no przepraszam... Hahaha :D jaki to jest bezsens (mówię o swoich pomysłach) haha. O boże, nie mogę. Haha... Dobra, już mi przeszło. No więc ja się zastanawiam jak Nicole będzie sobie radziła, na przestrzeni mijających dni... U twojej bohaterki (jak ona się w ogóle nazywa?!) Minął rok, a ona nadal nie akceptuje tego kim jest. Ciekawe czy tak jest zawsze? (mam problem z trafianiem w litery na klawiaturze, i robię błędy) Serio mi to przypomina tą właśnie książkę, nie wiem dlaczego. A i chciałam zauważyć że w tytule bloga masz błąd : tempić. Chodziło chyba o tępić? Ja tylko mam nadzieję że większość twoich wampirzych skośnookich ma jakieś amerykańskie korzenie... A co do tego picia krwi u moich wampirów to mały spojler którego nie miałam zamiaru pisać. Informuj mnie proszę :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się bardzo cieszę, serio. :D
      Hm... Nie chciałam, żeby ten motyw był taki oczywisty, poza tym nie lubię opisywać tego typu fragmentów, więc poszłam na "oryginalną łatwiznę". Taki leń ze mnie...
      Kiedyś miałam taką fazę na książki o wampirach, że głowa mała. Mam ich z 60 w swojej kolekcji. Taka domowa biblioteczka. XD Ale wydaje mi się, że tej lektury nie miałam w rękach, muszę sprawdzić, bo moja pamięć jest tak krótka, jak u złotej rybki. :D
      Poza tym, wydaje mi się, że muszę przeczytać Twoje opowiadanie, bo poważnie podobają mi się Twoje pomysły. Może na długi weekend, (jutro lub pojutrze) zajrzę. ^^
      Szczerze mówiąc, naprawdę nie przypominam sobie takiej książki.. Były już o jakimś banku krwi, sztucznej krwi, lalkach gumowych wypełnionych krwią, ale czegoś takiego chyba nie czytałam...
      O jejku! Dziękuję! Miałam problem z tym szablonem, bo jest on z tumblra i musiałam wpisać to w kod html, więc coś tam mi się pomieszało. O.o
      Zobaczymy... szczerze, to ja też jeszcze nie wiem, kto co i jak. :D
      A bohaterka to Fiona! Asz... aisz... nie wierzę, że przez prolog i rozdział 1 nie pojawiło to się ani razu. ._.
      Noł problemo! ;)

      Usuń
  3. Gumowe lalki wypełnione krwią? Serio mówisz poważnie? Ja już mam skojarzenia z tymi lalkami ;/ ^^ Szkoda że od jej przemiany minął calutki rok :( Ja opisuje wszystko od początku i te 10 rozdziałów które mam na blogu to ledwie kilka godzin jej nowego życia :) Oj będzie zabawa, będzie się działo... U mnie fazę na to opowiadanie, (jest ono dosyć stare bo zaczęłam pisać w 2 gimnazjum, miałam z 2 blogi o tej samej historii, i zostawiłam ostatniego po 67 rozdziałach, postanowiłam przenieść się na blogspot i zacząć od początku) zapoczątkował... Zmierzch ;/ Teraz tego tak nie znoszę jak wampir święconej wody;/ A właśnie, jak to jest z przesądami, słońcem, i wszystkim co z wampirami związane w Twoim opowiadaniu? Słońce je zabija, czy wcale im nie przeszkadza? Kołki, krzyże, czosnek, wspomniana woda, i trumny? Zabijają ludzi? jakoś nie chce mi się wierzyć że mogła przetrwać na krwi instant (mocna nazwa nie ma co)
    A tak z innej beczki... co właściwie oznacza twój pseudonim? P.S Nie musiałaś nic w html pisać żeby zmienić literkę. Wystarczyło wejść w ustawienia - podstawowe - opis. I wpisać wspomniany opis :) Nic prostszego :) Pamiętam moje początki na tej platformie... miałam bloga, usunęłam bo nic nie ogarniałam. Nie wiedziałam nawet jak licznik odwiedzin wstawić -.- (wchodzisz w układ - dodaj gadżet - statystyka) A teraz wszystko ogarniam xd Pozdrawiam :) PPS : Jej imię chyba się w którymś rozdziale przewinęło, ale go nie zauważyłam -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowiemy się w trakcie, czy rzeczywiście słońce i takie religijne rzeczy źle działają na moje wampirki. Aktualnie sama nie wiem
      Hahaha, to gorzej niż ja :D Ja jako tako ogarniam, co, gdzie i jak.
      Mój pseudonim? Z koreańskiego na polski - "Jestem Ha-Neul". Ha Neul to imię. ^^

      Usuń
    2. Koreański trudna język -.- uczysz się go może? A co do mojego opowiadania podobnie jak ty nie miałam nic obmyślonego. Wszystko wychodziło na wierzch podczas słuchania Just Tonight zespołu The Pretty Reckless i wymyśliłam tak że nic ich się nie trzyma :D Nie uciekają od czosnku, wody święconej, ani krzyży, nie sypiają w trumnach bo to byłby obciach :) Pytanie : Akcja twojego opowiadania rozgrywa się współcześnie? W jakich latach? U mnie w 1999r i zastanawiam się czy były już telefony które można było włożyć do kieszeni? W sensie taka nokia 3310? Bo nie mam pojęcia. Wiem że komputery na pewno były, ale telefony? Może ty masz jakieś informacje na ten temat? Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Cześć, muszę przyznać, że opowiadanie mi się bardzo spodobało. Bardzo ? Czekaj, pomyliłam się - jest naprawdę świetne! Jednak niepokoi mnie data wstawienia... kiedy następny rozdział ? Mam nadzieję, że jeszcze coś wrzucisz :) chyba, że to ja jestem ślepa i nie zauważyłam ? Heh :)

    Historia bohaterki wydaję się mieć wiele obrotów zdarzeń, minął już rok od jej przemiany - okej. Wampiry, które tu stworzyłaś, podobają mi się. Sam opis zdarzeń jest świetnie zbudowany, tej umiejętności pisania ci zazdroszczę ^^
    Zakończenie jest tajemnicze i skłania do myślenia, za co masz kolejnego plusa ;D

    Serdecznie pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na http://heksville.blogspot.com pojawił się 1 rozdział :D

    Ściskam,
    ~ Carmen

    OdpowiedzUsuń
  6. Ahh ! To naprawdę wspaniały rozdział ! Fantastycznie piszesz, delikatny humor i moc sarkazmu mnie powalił. Bohaterka jest bardzo kolorystyczą postacią i podoba mi się już od początku. Wreszcie wyjaśniło się kim jest ten azjata z prologu i co jej zrobił. Wampirzy prezydent USA ? Brzmi całkiem zachęcająco. Tylko o co chodzi z tym przyjęciem ? Jaki ono ma cel ? Snuję domysły dotyczące kto to był na samym końcu i co się wydarzy dalej. Chetnie przeczytam. :) Życzę duuużo weny i dalszych pomysłów, bo mam nadzieję to nie koniec. Pozdrawiam Carlie S
    PS: Zapraszam do mnie, jesli masz ochotę, będzie mi bardzo miło: http://before-you-fall-down.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam na http://fanfiction-promise.blogspot.com/ gdzie pojawił się pierwszy rozdział1
    mam nadzieję, że zajrzysz na moje opowiadanie i z chęcią przeczytasz notkę, która tam dziś się pojawiła.
    byłoby mi też bardzo miło gdybyś wyraziła swoją opinię na temat mojej historii :)
    pozdrawiam, Zoe ♥

    OdpowiedzUsuń